wtorek, 18 lipca 2017

Rozdział 11

Błędny Rycerz gnał z nieziemską prędkością, kiedy Harry spojrzał w mroczne oczy Syriusza Blacka, a tylko oczy w jego zapadłej twarzy wydawały się żywe. Nigdy nie spotkał wampira, ale oglądał ich podobizny na lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Black, ze swoją białą, woskowatą cerą, wyglądał jak jeden z nich.

- Można wymięknąć, jak się na niego patrzy, no nie? – powiedział Stan, obserwując Harry'ego.

- Zamordował trzynaście osób? – zapytał Harry. – Jednym przekleństwem!

- Dał czadu, nie? I to na oczach wszystkich. W biały dzień! Ale była zadyma, no nie Ernie?

- Ehe – mruknął kierowca.

- Był kiedyś człowiekiem Sam – Wiesz -Kogo – szepnął Stan z przerażeniem w oczach. – O nim na pewno słyszałeś...

- Taa... – odparł Harry, obracając głowę w stronę okna. – Słyszałem.

W tym samym czasie

Alex siedziała na jednej z huśtawek na placu zabaw, który należał do Domu Dziecka, w którym mieszkała podczas każdych wakacji. Huśtała się delikatnie, obserwując jak dzieci i wychowawcy przechadzają się po korytarzach. Na dworze było już ciemno, ale to nie przeszkadzało jej, by cieszyć się ciepłym wieczorem. Chwila samotności dobrze jej robiła. Zbyt dużo problemów miała w ostatnim czasie, a najpoważniejszym była ucieczka jej ojca z więzienia dla czarodziejów. Skąd miała pewność, że to jej ojciec? Nie byłam głupia, a szkolna biblioteka obfitowała w wiele ciekawości. Znalezienie księgi o rodach czarodziejów nie było wcale takie trudne. Jednak w tym momencie zadawała sobie jedno pytanie: Czy będzie jej szukał?

Krzak niedaleko niej zatrząsł się gwałtownie. Zatrzymała huśtawkę i spojrzała w tamtą stronę. Przez ciemność nic dokładnie nie widziała. Słyszała tylko ciche warknięcia i pomruki. Dopiero po chwili zorientowała się, że ku niej kroczy duży i czarny pies. Oczka Alex zabłyszczały. Kucnęła powoli, wyciągając przed siebie rękę.

- Chodź tu mały – powiedziała spokojnie. – Nic ci nie zrobię. No chodź.

Pies warknął jeszcze raz, a potem szczeknął radośnie i merdając ogonem, podbiegł do Alex. Dziewczyna zaczęła go czule głaskać. Pies kręcił się wokół niej. Wyglądał na uradowanego, że ktoś się nim zainteresował.

- Pewnie jesteś głodny – stwierdziła. – Poczekaj tu chwilę. Przyniosę ci coś.

Pies jakby zrozumiał i przysiadł na tylnych łapach. Alex zaś ostrożnie wkradła się do kuchni, skąd porwała kilka kiełbasek, resztki kurczak z obiadu oraz miskę z wodą. Gdy wyszła na dwór, pies czekał na nią w tym samym miejscu, gdzie go zostawiła. Wydawał się bardzo uradowany, że dostanie coś do jedzenia.

Z uśmiechem na ustach obserwowała, jak wszystko, co przyniosła, szybko znika w żołądku zwierzaka. Na koniec pies położył się na ziemię, jakby przed chwilą zjadł posiłek z dwunastu dań i Alex zaśmiała się cicho.

- Muszę iść – powiedziała, widząc, że światła powoli gasną. – Jakbyś był jeszcze głodny, to możesz na mnie liczyć. – Poklepała go po głowie. Pies szczeknął, jakby chciał powiedzieć, żeby jeszcze została. Alex zaśmiała się pod nosem i poczłapała do wejścia, za którym zniknęła. Pies jeszcze długo siedział w miejscu, wpatrzony w okno, w którym widział dziewczynę.

*

Dyszeli ciężko. Wszyscy. Jakby przed chwilą co przebiegli maraton. Ron leżał na łóżku z krwawiącą nogą, mocno ściskając swojego szczura. Hermiona zasłaniała ciałem Harry'ego, wpatrując się czarne oczy Syriusza Blacka. Nick stał obok łóżka, kurczowo trzymając Rona za ramię. Alex mierzyła swoją różdżką w profesora Lupina, który stanął w obronie swojego przyjaciela.

- Obaj jesteście pomyleni!

- Śmieszne! – powiedziała słabym głosem Hermiona.

- Peter Pettigrew nie żyje! – zawołał Harry. – On go zabił dwanaście lat temu!

Wskazał na Blacka, któremu twarz zadrgała konwulsyjnie.

- Chciałem to zrobić – warknął, obnażając żółte zęby – ale mały Peter wzbudził we mnie moją litość... wtedy... bo tym razem będzie inaczej!

Krzywołap spadł na podłogę, gdy Black rzucił się na Parszywka. Ron zawył z bólu, bo Black całym ciężarem runął na jego złamaną nogę.

- Syriuszu, NIE! – krzyknął Lupin, podbiegając i odciągając go od Rona. Alex nadal mierzyła w nich różdżką, cała sparaliżowana. – POCZEKAJ! Nie możesz tego zrobić tak po prostu...oni muszą zrozumieć...musimy i wyjaśnić. Oni mają... prawo... wiedzieć... o wszystkim! – wydyszał Lupin, wciąż powstrzymując Blacka. – To było ulubione zwierzątko Rona! Niektórych rzeczy nawet ja nie rozumiem! No i Harry... jesteśmy mu winni prawdę, Syriuszu! Pomyśl chwilę o swojej córce, zanim znów zrobisz coś głupiego!

Na wzmiankę o Alex, Syriusz przestał się szarpać, choć jego głęboko zapadnięte oczy nadal były utkwione w Parszywku, który miotał się w dłoniach Rona.

- Jeśli masz zamiar opowiadać wszystko po kolei, to się pospiesz, Remusie – warknął Black nie odwracając wzroku od szczura. – Czekałem dwanaście lat i nie zamierzam czekać dłużej.

- Dobrze, dobrze.. .ale będziesz mi musiał pomóc, Syriuszu – rzekł Lupin. – Ja wiem tylko, jak to wszystko się zaczęło. Początek się bierze od tego, że zostałem wilkołakiem. Nie wydarzyłoby się to wszystko, gdybym nie został pogryziony... i gdybym nie był taki uparty...

Sprawiał teraz wrażenie człowieka rozżalonego i zmęczonego. Harry chciał się odezwać, ale Hermiona przytknęła mu palec do ust. Wpatrywała się w Lupina z napięciem.

- Byłem bardzo małym chłopcem, gdy zostałem ugryziony. Moi rodzice próbowali wszystkiego, ale w tamtych czasach nie było lekarstwa. Eliksir, który przyrządza mi profesor Snape, to bardzo świeży wynalazek. Dzięki niemu jestem niegroźny. Zażywając go w ciągu tygodnia poprzedzającego pełnię księżyca, zachowuję swoją świadomość, kiedy podlegam przemianie...Mogę ukryć się w swoim gabinecie...zwinąć w kłębek jak nieszkodliwy wilk i czekać, aż księżyca znowu zacznie ubywać. Ale kiedyś, zanim wynaleziono wywar tojadowy, raz na miesiąc stawałem się groźnym potworem. Wydawało się niemożliwe, żebym mógł uczyć się w Hogwarcie. Inni rodzice z pewnością nie zgodziliby się na to, aby ich dzieci narażone były na niebezpieczeństwo.. Ale dyrektorem został Dumbledore. Chciał mi pomóc. Powiedział, że jeśli zachowamy właściwe środki bezpieczeństwa, nie ma powodu, by wzbraniać mi pobytu w Hogwarcie...

Westchnął i spojrzał na Harry'ego.

- Powiedziałem ci parę miesięcy temu, że wierzba bijąca została zasadzona w tym roku, w którym przybyłem do szkoły. Ale nie poddziadziałem ci wszystkiego. Właśnie dlatego została zasadzona...Ten dom... – rozejrzał się ponuro po pokoju - ...tunel, który do niego prowadzi...to wszystko zostało zbudowane dla mnie. Raz w miesiącu przenoszono mnie tutaj, żebym w spokoju przeszedł pełnię. A to drzewo posadzono przy wejściu do tunelu, żeby nikt nie dotarł do tego miejsca. Moje transformacje w tamtych czasach były straszne. Przemiana w wilkołaka jest bardzo bolesna. Oddzielono mnie od ludzi, więc kąsałem samego siebie. Mieszkańcy wioski słyszeli wycia i hałasy i myśleli, że to jakiejś wyjątkowo hałaśliwe duchy. Dumbledore podtrzymywał te pogłoski. Pomijając jednak te straszne chwile, byłem jednak tak szczęśliwy, jak nigdy przedtem. Po raz pierwszy w życiu miałem przyjaciół: Syriusza Blacka...Petera Pettigrew no i twojego ojca, Harry... Jamesa Pottera. Rzecz jasna, moi trzej przyjaciele nie mogli nie zauważyć, że znikam gdzieś raz w miesiącu. Wymyślałem różne historie. Bałem się panicznie, że odwrócą się ode mnie, kiedy dowiedzą się kim jestem... a raczej czym jestem. Ale oni rzecz jasna sami odkryli prawdę...tak jak ty, Hermiono... I wcale mnie nie porzucili. Zrobili coś, co sprawiło, że moje przemiany nie tylko przestały być straszliwa męką, ale zaczęły być najwspanialszym okresem w moim życiu... Stali się animagami.

Spojrzenie Alex skrzyżowało się ze spojrzeniem jej ojca. Wszyscy skoncentrowani byli na słowach Remusa, dlatego nie mogli dostrzec lekkiego uśmiechu, jaki mu posłała.

- Mój tata też? – zapytał zdumiony Harry.

- Tak, twój tata też – rzekł Lupin. – Opanowanie tej sztuki zajęło im prawie trzy lata. Twój ojciec i Syriusz byli najzdolniejszymi uczniami w szkole, no i mieli trochę szczęścia, bo przemiana w animaga jest dosyć ryzykowna...to jedna z przyczyn, dla których ministerstwo bacznie obserwuje tych, którzy próbują tego dokonać. Peter korzystał z pomocy Jamesa i Syriusza. I w końcu, a było to już w piątej klasie, udało im się opanować tę sztukę. Każdy z nich mógł zamieniać się w inne zwierzę.

- Pospiesz się, Remusie – warknął Black.

- Robię, co w mojej mocy, Syriuszu... Zmierzam do końca... No więc w ten sposób otworzyły się przed nami niesamowite możliwości. Wkrótce zaczęliśmy opuszczać Wrzeszczącą Chatę i nocami włóczyć się po wiosce i po szkolnych błoniach. Syriusz i James przemieniali się w wielkie zwierzęta, więc mogli panować nad wilkołakiem. Pozwoliło to nam opracować Mapę Huncwotów i opatrzyć ją naszymi przydomkami. Przez cały rok walczyłem ze sobą, zastawiając się czy powiedzieć Dumbledore'oi, że Syriusz jest animagiem. Ale nie zrobiłem tego. Dlaczego? Bo byłem wielkim tchórzem. Wmawiałem sobie, że Syriusz przeniknął do zamku dzięki znajomości czarnej magii, której nauczył się od Voldemorta, a to, że jest animagiem, nie ma z tym nic wspólnego...Można więc powiedzieć, że Sanpe nie mylił się co do mnie.

- Snape? – zachrypiał Black, patrząc na Lipina. – A co Snape ma z tym wspólnego?

- On tutaj jest, Syriuszu – rzekł ponuro Lupin. – On też tutaj naucza.

Spojrzał na Harry'ego, Alex, Rona i Hermionę.

- Profesor Snape był z nami w szkole. Bardzo się sprzeciwiał, mianowaniem mnie nauczyciel od Obrony. Miał ku temu swoje powody... bo, widzicie, Syriusz zażartował sobie z niego okrutnie...mało brakowało, a ten głupi dowcip zakończyłby się tragicznie dla Snape'a...

Black prychnął pogardliwie.

- Severusa bardzo interesowało, gdzie znikam co miesiąc – mówił dalej Lupin. – Byliśmy w tej samej klasie i ee...nie bardzo się lubiliśmy. On zwłaszcza nie znosił Jamesa. Syriusz wpadł na pomysł...uznał, że to będzie bardzo...ee...zabawne...żeby powiedzieć Sanpe'owi, że musi tylko szturchnąć długim kijem narośl na pniu, a będzie mógł mnie śledzić. No i, rzecz jasna, Snape to zrobił...Ale twój ojciec, Harry, kiedy się dowiedział, co Syriusz zrobił, poleciał za Snape'em, narażając własne życie.

- Więc to dlatego Snape tak bardzo cię nie lubi – powiedziała Alex. – Dlatego, że brałeś w tym udział?

- Tak, dlatego – rozległ się drwiący głos zza pleców Lupina.

Severus Snape ściągnął z siebie pelerynę niewidkę. W ręku trzymał różdżkę wycelowaną w Lupina.

Hermiona krzyknęła. Black zerwał się na równe nogi. Harry podskoczył, jakby go prąd poraził, a Alex cofnęła się o kilka kroków. Nick zrobił parę kroków do przodu, by pomóc ojcu, ale zatrzymał go Ron.

Snape był nieco zdyszany, ale nie mógł ukryć wyrazu triumfu na twarzy.

- Severusie... – zaczął Lupin, ale Snape nie dał nu dokończyć.

- Tyle razy powtarzałem dyrektorowi, że ty pomagasz swojemu staremu druhowi przedostawać się do zamku, a oto mamy niezbity dowód. Do głowy by mi nie przyszło, że będziesz miał czelność wykorzystać to stare miejsce na kryjówkę... W Azkabanie przybędzie dziś dwóch nowych więźniów.

- Ty głupcze – przerwał mu cicho Lupin. – Uważasz, że za chłopięcy wybryk można wsadzić niewinnego człowieka do Azkabanu?

TRZASK! Cienkie, podobne do węży sznurki wystrzeliły z końca różdżki Snape'a i owinęły się wokół jego ust, nadgarstków i kostek nóg Lupina, który stracił równowagę i upadł na podłogę. Black ryknął z wściekłości i ruszył na Snape'a, ale ten wycelował różdżką prosto między jego jego oczy.

- Daj mi tylko powód – wyszeptał. – Daj mi powód, a zrobię to, przysięgam.

Black zamarł. Trudno było powiedzieć, która twarz wyrażała więcej nienawiści.

Harry stał jak sparaliżowany, nie wiedząc, co zrobić ani komu wierzyć. Zerknął na swoich przyjaciół. Ron wyglądał na tak samo oszołomionego jak on i wciąż walczył z wyrywającym się mu Parszywkiem. Nick spiął się cały, w każdej chwili gotowy do ataku. Hermiona stała sparaliżowana, ale w jej oczach dostrzec można było bitwę myśli. Alex utkwiła swój wzrok w ojcu.

Nagle błysnęło i huknęło. Hermiona krzyknęła przerażona, tak samo jak Ron. Snape odleciał do tyłu wprost na stare łóżko i stracił przytomność. Wszyscy spojrzeli z niedowierzaniem na Alex, który dyszała ciężko.

- Alex! – powiedziała z oburzeniem Hermiona. – To nauczyciel!

- No i? – odparła. – Trzy lata czekałam na taką sytuację i nie mogłam jej zmarnować, a znając go i tak na koniec wlepił by nam szlaban. Poza tym... – machnęła różdżką, by wyswobodzić Lupina. – Ja wam wierzę – powiedziała, patrząc na dwójkę mężczyzn.

- Naprawdę? – spytał z niedowierzaniem Syriusz.

Alex skinęła głową.

- Już prędzej połączyłam fakty. Podczas jednego ze szlabanów dokopałam się do starych gazet, a kiedyś na mapie dostrzegłam Petera. Z początku myślałam, że to pomyłka, ale to nie była pomyłka. Ale chyba najwięcej informacji zawdzięczam Iretykowi. Tak że wierzę wam.

- Oszalałaś! – syknął Harry.

- Och daj spokój! Ron daj im tego szczura i załatwmy sprawę przyzwoicie – powiedział Nick, tym samym opowiadając się po stronie swojego ojca i przyjaciółki.

Ron zawahał się, a potem wyciągnął rękę z Parszywkiem w stronę Lupina. Lupin wziął go, a Parszywek zaczął rozpaczliwie piszczeć i wytrzeszczać swoje maleńkie oczka.

Z obu różdżek trysnęło niebieskie światło. Przez chwilę Parszywek zawisł w powietrzu miotając się dziko... szczur upadł na podłogę, a potem...

Przypominało to film ukazujący w wielkim przyśpieszeniu rośnięcie drzewa. Tuż nad podłogą wystrzeliła głowa, członki wyrosły jak pędy i po chwili stał już mężczyzna, kuląc się ze strachu. Był to bardzo niski mężczyzna. Miał bardzo rzadkie, bezbarwne, potargane włosy, a na czubku głowy łysinę. Był zapadnięty w sobie, sflaczały, jakby schudł znacznie w krótkim czasie. Skórę miał szarą, brudnawą jak futerko Parszywka i coś ze szczura czaiło się w jego długim nosie i małych, wodnistych oczach.

- Cześć, Peter – powiedział Lupin beztroskim tonem, jakby często widywał szczury zmieniające się w dawnych przyjaciół. – Kupa lat.

Piętnaście minut później, po zaciętej wymianie zdań, krzykach i szarpaninach, opuścili Wrzeszczącą Chatę. Remus, Nick, Hermiona i Ron pilnowali Petera, profesor Snape leżał na ziemi w czasie, gdy Syriusz, Alex i Harry rozmawiali na boku. Przyglądali im się z zaciekawieniem i nie mogli ukryć uśmiechów, kiedy cała trójka przytuliła się mocno.

Jednak stało się coś czego nikt by nie przewidział. Akurat dzisiaj była pełnia, a Remus nie wypił swojej porcji eliksiru. Zamienił się w wilkołaka. Peter uciekł, Syriusz został złapany. Uciekł jednak, zanim dementor dobrał się do jego duszy, dzięki Alex, Harry'emu i Hermionie, która miała zmieniacz czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz