sobota, 22 lipca 2017

Rozdział 13

Na trybunach zalegała wyczekująca cisza i chociaż niektórzy uczniowie zmuszali się do cichych rozmów to większość i tak wgapiała się z napięciem w wielki labirynt rozciągający się tuż przed nimi. Kilka godzin temu weszło do niego czworo reprezentantów i powróciła już dwójka - Fleur Delacour i Victor Krum. Dwóch reprezentantów Hogwartu - Cedric Diggory i Harry Potter - nadal pozostawali uwięzieni wśród plątaniny mrocznych korytarzy.

- Oszaleję za chwilę – powiedziała po raz setny już dzisiaj Hermiona, wiercąc się w wyczekiwaniu na swoim miejscu. Co chwila wyciągała wysoko głowę, jakby chciała zajrzeć ponad labirynt. – Niech już przyjdą, błagam.

Alex westchnęła ciężko, mocniej ściskając rękę Nicka, którą mimowolnie ścisnęła, kiedy pojawił się drugi wystrzał z różdżki. Ron nie odzywał się w ogóle. Był równie blady na twarzy, co jego matka, która stała niedaleko i mocno ściskała ramię swojego syna Charliego.

Nagle rozległ się huk i na trawie przed nimi pojawiły się dwie postacie. Radosna muzyka zaczęła grać na cześć zwycięscy i Alex odetchnęła z ulgą. A potem spokojne uczucie przemieniło się w wielki strach. Ludzie zaczęli krzyczeć, muzyka nagle przestała grać. Alex wystartowała ze swojego miejsca jako pierwsza i jako pierwsza znalazła się przy Harrym, który cały się trząsł i nie chciał puścić ciała martwego Cedrica.

- Puść go Harry – szepnęła spokojnie, obejmując go ramieniem. – Już mu nie pomożesz.

- Harry! – Dumbledore pojawił się tuż obok. – Dziecko drogie, co się stało?

- Voldemort. On wrócił.

*

- Drętwota! – krzyknęła Alex, a potężny strumień światła ugodził śmierciożercę prosto w serce. Rozejrzała się wokół, ale była już kompletnie sama, nie licząc tylko kilku oszołomionych wrogów. Rzuciła się więc biegiem, ku odgłosom walki, by pomóc swoim przyjaciołom. Szybko zbiegała po schodach, dysząc przy tym ciężko.

Była już na samym dole, gdy dostrzegła Syriusza pojedynkującego z pewną kobietą. Jej twarz Alex doskonale znała z gazet. To była jej ciotka – Bellatrix Lestrange. Kobieta właśnie rozbroiła Syriusza, a na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech satysfakcji. Alex spięła się cała, mocno zaciskając dłoń na różdżce i rzuciła się biegiem w tamtym kierunku. Bellatrix już pewna swojego zwycięstwa, miała rzucić zaklęcie, kiedy między nią a Syriusza wpadła Alex z morderczym wyrazem twarzy.

- Nie do mojego ojca, suko! – krzyknęła młoda Black i z całej siły walnęła swoją ciotkę z prawego sierpowego prosto w twarz. Kobieta zachwiała się, a z jej ust wydał się krótki krzyk i padła oszołomiona ciosem na brudną posadzkę. Syriusz zaśmiał się w głos i poklepał córkę po ramieniu.

- Jestem pod wrażeniem - powiedział z dumą w oczach.

- Drugi raz cię nie stracę – odparła i we dwójkę ruszyli dalej biegiem. 

Ledwo ruszyli, a już pojawili się następni śmierciożercy, depcząc im po piętach. Alex i Syriusz opuścili Departament Tajemnic, wybiegając na korytarze ministerstwa. Nie spodziewali się, że za najbliższym zakrętem będzie stać grupka posłańców Voldemorta z wściekłą Bellatrix na czele, która walnęła Alex równie mocno, co ona ją. Młoda Black upadła na podłogę, w czasie gdy w jej ojca wymierzona zaklęcie paraliżujące.

Dwóch śmierciożerców podniosło Alex brutalnie za ręce, trzeci stanął tuż za jej plecami, przyciskając jej różdżkę do gardła. Próbowała się wyrwać, ale nadaremnie. Kawałek przed nią leżał unieruchomiony Syriusz, a Bellatrix krążyła nad nim, uśmiechając się przy tym szaleńczo. Alex szamotała się zaciekle, wrzeszcząc przy tym.

– Zamknij się głupia dziewucho! – rozkazała Bellatrix, podchodząc do niej i łapiąc za obolały podbródek. – Nikt wam nie przyjdzie z pomocą. Jedyną nadzieją jesteś ty sama droga Alex. Twojemu ojcu nic nie będzie, jeśli teraz grzecznie z nami pójdziesz i obiecasz wierność Czarnemu Panu.

Alex zacisnęła mocniej szczękę, po kryjomu wymieniając spojrzenie ze swoim ojcem, które jasno mówiło „nie warto". Alex parsknęła, a potem napluła ciotce na twarz, która w geście złości wymierzyła jej następny cios w policzek. Krew pociekła Alex z nosa.

- Sama tego chciałaś – wysyczała Lestrange, podchodząc do bezbronnego Syriusza. 

Nagle w Alex zebrał się paniczny strach. Wrzeszczała tak głośno, że było niemożliwością, by nikt jej nie usłyszał. Po kilku sekundach gardło zapiekło ją boleśnie. Śmierciożercy się z niej śmiali. Bellatrix kołowała nad swoim kuzynem niczym jastrząb, by wkrótce paś koło niego i zanurzyć przyozdobioną srebrną rękawicą dłoń z długimi i ostrymi pazurami w piersi Syriusza.

- Nie! – krzyknęła Alex. – NIE!

Bellatrix zaśmiała się w głos, powoli wyciągając serce Syriusza. W swoich ostatnich chwilach Łapa nie widział, własnego i szybko bijącego serca w dłoni jednego z członków znienawidzonej przez niego rodziny. Widział łzy i rozpacz na twarzy swojej ukochanej córki. Ostatkiem sił posłał jej krótki uśmiech, a potem była już tylko ciemność.

- Nie! – wrzasnęła Alex. – NIE! NIE!

Słudzy Lorda Voldemrota ryknęli zwycięskimi wiwatami. Bella cała w skowronkach powoli zbliżała się ku Alex, by zabrać się za nią, kiedy ta wybuchnęła. Dosłownie. Jej magia wymieszana z rozpaczą i chęcią zemsty zmieszały się i wybuchnęły, odpychając od niej śmierciożerców na dobre kilkadziesiąt metrów. Był to huk tak potężny, że wszystko zadrżało, łącznie z powietrzem.

Alex nawet nie dostrzegła, co się stało. Na czworakach, cała drżąc, doczołgała się do ojca i ujęła jego twarz w swoje dłonie. Krzyk jej rozpaczy roznosił się echem po korytarzach ministerstwa, gdy stykała swoje czoło z jego. Straciła go po raz drugi, a przecież obiecała sobie, że tak się nie stanie.

*

Alex po cichu wyszła ze swojego pokoju, by nikogo nie obudzić, chociaż miała dziwne wrażenie, że czujne ucho Nicka słyszy wszystko i zeszła na taras. Nie spodziewała się tam ujrzeć Syriusza wolno popalającego papierosa i wpatrującego się w gwiazdy. Nie zważając na nic, Alex usiadła obok i wyciągnęła jednego papierosa ze swojej paczki. Podpalając go różdżką, zaciągnęła się i dym podrażnił jej gardło i płuca. Syriusz z uniesionymi brwiami spojrzał na swoją przyszłą (miał nadzieję) córkę.

- Nie chcę być wścibski – odezwał się – ale co powiedział przyszły ja na to, że palisz?

Alex zaśmiała się cicho, wypuszczając dym.

- Nie wiedziałeś, że palę. Zaczęłam po tym, jak... – zamilkła nagle, nie chcąc kończyć. Bolesne ukucie w sercu pojawiało się za każdym razem, gdy pomyślała o tamtej chwili. Był to najgorszy ból na świecie.

- Jak co?

- Nie ważne – mruknęła smętnie, odwracając wzrok.

Ale Syriusz chyba wiedział, co chciała powiedzieć Alex. Ta świadomość ukuła i jego serce. Nagle stał się blady, lekko przestraszony. Przełknął ciężko ślinę.

- Musiałaś na to patrzeć? – zapytał szeptem.

Alex przytknęła.

- Przykro mi.

- Pogodziłam się z tym... jakoś – odparła. – A teraz przynajmniej mam nadzieję, że mogę cię odzyskać.

Kiedy ona delikatnie się uśmiechnęła, on zrobił to samo. Jeszcze długo siedzieli we dwójkę, patrząc w przejrzyste niebo, a konkretnie w jasną psią gwiazdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz