środa, 5 lipca 2017

Rozdział 3

Stwierdzenie, że było dziwnie, według Alex było w tej sytuacji niepoprawne, bo gdyby głębiej się wszystkiemu przyjrzeć, jej życie w tej chwili nie odbiegło za daleko od dziwności. Było... normalnie. Pierwszy raz od dawna w jakimś stopniu było po prostu normalnie. Wieczorem zjadła pyszną kolację, umyła się w ciepłej wodzie w wannie i poszła spać do czystego i miękkiego łóżka. Fakt, że była w przeszłości, że w domu byli ludzie, którzy teoretycznie byli dla niej martwi, których praktycznie nie znała, teraz się nie liczył. Wszystko na chwilę skupiło się na tej od dawna pożądanej normalności.

Powoli wstała, podchodząc do okna i otwierając je na oścież. Ulokowane wysoko na niebie słońce, wskazywało, że jest już późna godzina. Spojrzała na mały zegar na ścianie. Zbliżała się jedenasta. To była miła odmiana. Już od dawna nie pozwoliła sobie na tak długi i twardy sen.

Alex westchnęła ciężko, grzebiąc ręką w plecaku. W myślach szczerze dziękowała Hermionie za zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Tym sposobem upchnęła w swoim małym bagażu wszystko, co było jej potrzebne. Zamaszystym ruchem wyciągnęła chyba ostanie już w miarę czyste ubrania i przeszła do łazienki. Po długim prysznicu i opatrzeniu rany na ręce ubrana w szare dresy, skarpetki i biały T-shirt, ostrożne zeszła na dół domu. Zdawało się, że jego mieszkańcy wyparowali, tak było w nim cicho. Dopiero gdy usiadła na podłodze obok kanapy, gdzie leżały Harry, dostrzegła ich.

Lily, James, Syriusz i Remus siedzieli na tarasie w wiklinowych fotelach i rozmawiali spokojnie. Brwi Remusa raz po raz stykały się ze sobą, kiedy dogłębnie je marszczył, zapewne zaskoczony i zdezorientowany całą sytuacją. Alex nie mogła się nadziwić jego młodzieńczym wyglądem. Lata wilkołactwa bardzo zmieniły Remusa i dopiero teraz, widząc go takiego młodego, zrozumiała, jak wilkołactwo może być męczące.

Ogień w kominku trzaskał głośno, kiedy sięgała po gazetę. Prorok Codzienny z dzisiaj wyglądał, jakby jeszcze nie został otwarty. Przejrzała nagłówki, na których straszyły twarze poszukiwanych śmierciożerców i mroczne znaki. Tragiczne morderstwa. Ubawiła się, czytając rubrykę sportową. Najsłabsze drużyny, tutaj były najmocniejsze.

- O Alex. – Podniosła gwałtownie głowę, słysząc Lily, która uśmiechnęła się do niej z lekką niepewnością. – Już nie śpisz? Trzeba było zawołać. Chodź, zrobię ci śniadanie.

Alex usiadła przy stole, obserwując zwinne ruchy Lily Potter. Chwilę później tuż przed jej nosem wylądował dzban gorącej kawy, cztery tosty i duża porcja jajecznicy. I kiedy tak wcinała, przy czym prawie uszy jej trzęsły z radości, do jadalni wparowali huncwoci. Alex powstrzymała się, by nie zaśmiać się z niepewności, jaką odznaczał się jej ojciec.

- Hej - powiedziała przyjaźnie do Remusa.

- Cześć? – odparł z dużą niepewnością.

Cała czwórka usiadła na pozostałych wolnych krzesłach przy stole i utkwiła swoje zaciekawione spojrzenia w Alex.

- Co? – zapytała. – No co? Chcecie informacji?

Odsunęła od siebie talerz, zakładając ręce na piersi.

- Tak jakby – odparł James, drapiąc się po karku. – Nie chcemy naciskać. Wiemy, że niektórych rzeczy nam nie powiecie i rozumiemy to. Nie wszystko jest przeznaczone do naszych uszu, ale jeśli byłoby coś, co mogłabyś nam zdradzić lub ewentualnie mogłoby ci się wymsknąć, to bylibyśmy bardzo wdzięczni.

- Ja też potrzebuje informacji – powiedziała po dokładnej analizie tych słów. – Może pytanie za pytanie? To chyba uczciwe. – Przytknęli. – Zacznijcie.

- Co zrobił Peter, że musiałem siedzieć przez niego w Azkabanie? – zapytał Syriusz bardzo poważnym tonem głosu.

- Peter waz zdradził. Powierzyliście mu bardzo ważną rzecz. Wszyscy myśleli, że to ty ją dostałeś i na koniec wyszło, że to ty stałeś się winny. Remus musiał odejść, a wy... - Spojrzała na Lily i Jamesa ze smutkiem. - Wy zginęliście. – Lily zatkała usta dłonią. – Moja kolej. Nie wiecie co się dzieje z Regulusem?

Syriusz był niemało zaskoczony tym pytaniem.

- A po co ci to wiedzieć?

- To nie jest odpowiedź – odparła, warcząc lekko. – Więc?

- Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, chyba o tym wiesz, ale widziałem Regulusa ostatnio na Pokątnej. Wyglądał dziwnie, ale z pewnością żył.

Alex odetchnęła głęboko z ulgą.

- Tyle mi do szczęścia wystarczy - powiedziała.

- Jak długo mój przyjaciel był w Azkabanie? – zapytał James.

- Dwanaście lat – odparła z lekkim żalem. – Uprzedzając następne pytania, uciekłeś, znalazłeś się w Hogwarcie, potem się ukrywałeś. – Syriusz dumnie wypiął pierś, zarzucając włosami. Był niezmiernie z siebie zadowolony. – Co wiecie o aktualnym pobycie Snape'a?

- Sanpe'a? - powtórzył James.

- Umm... chyba mieszka w swoim starym domu – odpowiedziała niepewnie Lily, pocierając nerwowo dłonie. – Nie utrzymujemy kontaktów.

- W porządku. Nie mam już więcej pytań. Ostanie pytanie od was.

- Jakie jest twoje ostatnie wspomnienie z twoich czasów? – zapytał Remus i Alex niemal natychmiast uśmiechnęła się lekko. To było sprytne, nawet jak na niego.

- Dużo bólu, cierpienia - odpowiedziała szeptem. - Martwi przyjaciele pod nogami. Płonący Hogwart, prawie zrównany z ziemią. Mroczny znak na niebie i hordy śmierciożercy. Najstraszniejsze klątwy lecące w moją stronę. Przeraźliwa pustka i strach.

- Wiele przeszłaś – zauważył. – Jesteś bardzo dzielna.

- Muszę być dzielna – odpowiedziała szybko. – Ktoś musi. Ktoś musi działać. Ktoś musi zadbać o lepsze jutro. Ryzykuję dużo w tej ruletce. – Wtem do jej uszu doszło ciche nawoływanie Harry'ego z salonu. Wstała. – Dobrze, że mam szczęście do hazardu – dodała jeszcze i pobiegła do przyjaciela.

Harry jęczał i marudził pod nosem, dopóki nie otworzył oczu. Drgnął i przestraszony rozejrzał się wokół siebie. Gdy zobaczył Alex, uspokoił się.

- Udało się? – wychrypiał.

- Tak – odparła z uśmiechem.

- To poleżę jeszcze z pięć minut – powiedział, na co Alex mocniej ścisnęła jego dłoń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz