wtorek, 18 lipca 2017

Rozdział 8

Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia i chyba powinien serdecznie podziękować za to Albusowi Dumbledorowi. Już nawet nie miał mu za złe tego, że ukrył przed nim przepowiednię. Pogodził się z losem wybrańca. Bardziej nienawidził i nie mógł pogodzić się ze swoim dzieciństwem u Dursleyów. Nie raz zazdrościł swojemu kuzynowi najlepszych ubrań, zabawek i rozpieszczania. On nigdy czegoś takiego nie doznał i może dzięki temu był aż tak silny i wytrzymały na wszelkie przeciwności losu, bo po prostu był do nich przyzwyczajony.

Czasami w bezsenne noce spędzone w męskim dormitorium, gdy wyglądał za okno, a jedynym dźwiękiem były ciche pochrapywania jego przyjaciół, zastanawiał się, czy gdyby jego rodzice żyli, byłby tak bardzo pewny siebie i zadufany w sobie jak Malfoy? Rozpieszczany przez kochających rodziców albo przynajmniej przez ojca chrzestnego, nabrałby całkiem innego poglądu na świat. Nie, że chciałby być taki jak Malfoy! Broń Merlinie! Ale po prostu lubił się zastanawiać nad tym, co, jak i kiedy.

- Ziemia do Harry'ego! – Harry ocknął się, gdy poczuł silne uderzenie w ramię. Nick uśmiechał się do niego rozbawiony. – Jaka pogoda w chmurach?

- Wyśmienita – odparł.

- Znalazłem w piwnicy piłkę. – Pokazał na swoją zdobycz. – Właściwie Lily mi powiedziała, że tam jest. Zagramy? I tak nie ma nic lepszego do roboty. Wszystko jakby ucichło.

Zgodził się. Harry już dawno nie spędził tak zwyczajnego popołudnia ze swoim przyjacielem. Alternatywa pokopania piłki wydawała się bardzo miła i w rzeczywistości taka była.

- Wiecie, że za parę lat może będziemy świadkami podobnej sceny, tylko będziemy starsi – zauważył Syriusz, kiedy razem z Remusem i Jamesem siedzieli przy otwartym balkonie i zerkali na śmiejących się chłopaków.

- Od kiedy masz takie filozoficzne wywody, Łapciu? – zapytał James, szczerząc się przy tym. Syriusz pokazał mu język w geście, że jego to wcale nie rozbawiło. – A tak zmieniając temat, Peter pisał, czy może wpaść.

- Co mu odpisałeś? – zapytał Remus, ewidentnie ciekawy newsów.

- Że ja i Lily, wyjeżdżamy na parę dni w związku z naszą pierwszą rocznicą ślubu. Syriusz gdzieś się szwenda, a z Remusem nie gadam. W postscriptum dopisałem, że Dumbledore coś od niego chce i ma do niego napisać. Ot co cała historia.

- Myślicie, że Dumbledore go zabije? – zapytał Łapa bardzo ożywiony. Na chwilę przed oczami stanął mu dyrektor z wyciągnięta przed siebie różdżką, celujący w Petera, a potem... Potem Remus sprowadził go na ziemię.

- Syriuszu! – Lunatyk był ewidentnie oburzony. – Dyrektor jest zbyt szlachetny, by szastać avadami na lewo i prawo. Sądzę, że spróbuje go nawrócić, a ostatecznie da mu odejść.

James przytknął na słowa przyjaciela, a Syriusz sapnął zrezygnowany i jego wzrok ponownie wylądowałam na Harrym i Nicku.

W tym samym czasie Lily i Dorcas siedziały w kuchni, plotkując na wszelkie możliwe tematy. Począwszy od tego, jak radzą sobie ich szkolni znajomy, po gotowanie i cenach na Pokątnej kończąc. Były właśnie przy temacie koronkowej sukienki, gdy do kuchni bardzo żywym krokiem weszła Alex. Zamilkły natychmiastowo, wpatrując się z zaciekawieniem w dziewczynę.

- Nie przeszkadzajcie sobie – powiedziała, podchodząc do lodówki. – Ja tylko po sok.

Ale obie natrętnie milczały. Alex kulturalnie zignorowała ten fakt, nalała sobie soku i skierowała się ku wyjściu.

- Alex. – Obróciła się, gdy usłyszała spokojne nawoływanie Lily. Spojrzała na kobietę pytająco. – Możesz nam coś powiedzieć?

- Zobaczę – odparła, siadając obok kobiet. – W czym problem?

- Chcemy się po prostu zapytać, kim jest twoja matka i matka Nicka.

Alex zamarła na chwilę i nerwowo przygryzła swoją wargę.

- Jeśli nie chcesz mówić, to zrozumiemy – dodała szybko Dorcas, widząc minę młodej Black.

- Matkę Nicka zabili śmierciożercy, krótko po tym, jak się urodził. Za wiele o niej mówił, podobnie jak Remus. Nikt w to nie wnikał – powiedziała spokojnie. – Ale on przynajmniej coś o niej wiedział, ja nie miałam nawet głupiego zdjęcia, nie znałam imienia. Kiedy ojca zamknęli w Azkabanie, oddała mnie do sierocińca. Byłam mała, nic nie pamiętam z tamtych dni, a potem, kiedy uciekł, próbowałam się go wypytać. Jak na złość milczał. I tak zostałam z niczym.

Ponura atmosfera zagościła przy kuchennym stole. Lily delikatnie chwyciła dłoń Alex i ścisnęła lekko, a ta nie odtrąciła tego matczynego gestu.

- Może i Syriusz jest playboyem, ale ostatnio jest też rozważny. Gdyby miał mieć z kimś dziecko to na pewno z kimś właściwym.

I Dorcas, i Alex, i nawet sama Lily, wiedziały, że to dość marne pocieszenie, jednak Alex była wdzięczna za te słowa. Ostrożnie wstała od stołu i przeszła do salonu. Trójka huncwotów dyskutowała zaciekle, ale gdy Alex przystanęła tuz obok, zamilkli.

- O Alex! – zawołał James. – Bo ty jesteś dziewczyną, nie?

Alex opatrzyła po sobie lekko zdezorientowana.

- Nie widać czy jak? – zapytała zdezorientowana. Syriusz parsknął śmiechem. Remus też nie powstrzymał uśmiechu rozbawienia.

- Nie no widać, widać! – zaprzeczył szybko James. – Mam pytanie. Gdybyś miała z mężem pierwszą rocznicę ślubu, to gdzie byście pojechali?

Alex pukała się palcem po brodzie, myśląc przy tym gorączkowo.

- Hmm...może Monako? Nie mam pojęcia – powiedziała, unosząc ręce w bezradnym geście. – Ale jeśli chciałbyś zabrać gdzieś Lily, to jestem pewna, że spodobałoby się jej w Rzymie albo Wenecji.

- Wow! Dzięki!

- Nie ma problemu – odpowiedziała z uśmiechem i pobiegła do chłopaków, by przyłączyć się do gry. James, Syriusz i Remus nie mogli powstrzymać się od uśmiechów rozbawienia, patrząc na wygłupy ich przyszłych dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz